Przybysz z kosmosu


Czy Natalia Przybysz zrobiła coś złego przyznając się do aborcji? Nie. Zrobiła to, co wbrew wszelkim uzurpatorom "jedynie słusznej moralności" każda kobieta robi w podobnej sytuacji - zadecydowała zgodnie ze swoim sumieniem. Ale sposób w jaki się do aborcji przyznała był absolutnie pozbawiony czegoś co na potrzeby chwili nazwę "taktyką medialną".


Myślę, że wiecie, iż gdy na rozmowie o pracę pracodawca poprosi Was o podanie swoich wad, to ostatnią rzeczą, którą powinniście mówić to na przykład te, że się spóźniacie, dłubiecie w nosie jak nikt nie widzi, po wyjściu z kibla nie zawsze myjecie ręce, a w ogóle to zazwyczaj kurewsko nie chce Wam się pracować. Jaki macie cel mówiąc takie rzeczy? Na pewno nie dostanie tej konkretnej pracy. Zawsze w głowie trzeba mieć cel i z pełną świadomością należy stosować środki, które do tego celu mają doprowadzić.

Czy Natalia Przybysz zrobiła coś złego przyznając się do aborcji? Nie. Zrobiła to, co wbrew wszelkim uzurpatorom "jedynie słusznej moralności" każda kobieta robi w podobnej sytuacji - zadecydowała zgodnie ze swoim sumieniem. Ale sposób w jaki się do aborcji przyznała był absolutnie pozbawiony czegoś co na potrzeby chwili nazwę "taktyką medialną".

Przekładając przykład z pracodawcą na kwestię aborcji, trzeba ponownie zadać sobie pytanie: jaki Natalia miała cel. Pewnie chciała powiedzieć prawdę. Pewnie chciała pokazać, że kobiety to robią nie tylko ze względu na gwałt czy problemy ze zdrowiem swoim lub zarodka. Pewnie chciała zwrócić uwagę, że jest w życiu coś takiego jak zdrowy egoizm. Wygoda. I że nie ma nic złego w wygodnym życiu.

Ale wyszło tak, że nawet dosyć liberalne osoby poczuły się zszokowane i zniesmaczone. Dlaczego? Bo Natalia popełniła ten sam błąd, który popełniają ludzie mówiąc o swoich prawdziwych wadach na rozmowie kwalifikacyjnej.

Badania opinii publicznej jednoznacznie pokazują, że znaczna część społeczeństwa ma liberalne lub przynajmniej centrowe poglądy dotyczące kwestii społecznych. Żyjemy jednak w takim mentalnym grajdołku na mapie świata, w jakim żyjemy. Dzięki obecnemu rządowi środowiska skrajne dostały "legitymizacje" na wypłynięcie ze swoich mrocznych jam. Na dodatek część z nich stała się decydentami. Wypowiedz Natalii potraktowali jak wyznanie kosmity. Zszokowała takie środowiska, bo ci ludzie nie dojrzeli do dojrzałej dyskusji publicznej i nigdy nie zaakceptują faktu, że ktoś może mieć odmienne zdanie od nich.

Są też ci ludzie centrowi, ludzie pośrodku. Lub niezdecydowani. "Aborcja jest ok, ale nie zawsze", "aborcja jest zła, ale nie zawsze". Ich też to zszokowało, bo ktoś postawił mocny akcent w temacie, którego raczej nie porusza się przy niedzielnym obiedzie.

Inaczej brzmi "miałam aborcje, bo nie mieliśmy warunków na kolejne dziecko", a inaczej brzmi "miałam aborcje, bo nie chce kupować nowego mieszkania, a w tym mam dużo zabawek i książek". Znaczenie jest takie samo, ale sposób deklaracji - zupełnie inny.

Ten pierwszy sposób narracji wzbudza współczucie i zrozumienie w zdecydowanej części czytelników. Ten drugi... A z resztą wiecie.

Ja osobiście mam poglądy libertyńskie, jestem zwolenniczką aborcji na życzenie i życzyłabym, żeby aborcyjnych "coming-outów" w polskiej przestrzeni publicznej było więcej. Może tylko trochę bardziej przemyślanych coming outów. Takich, które nie stawiają znaku równości pomiędzy mikrodermabrazją i terminacją ciąży.


Ps. Moją wadą jest to, że strasznie ciężko mi zrezygnować z obranego sobie celu, a jak zacznę jakieś zadanie, to niezależnie od wszystkiego zawsze muszę je skończyć. Na przykład ten wpis.

Komentarze

  1. Generalnie nie chciałam siać zbędnego spustoszena i ściągać na siebie wzroku obojętnych mi ludzi, ale ja również jestem za aborcją na życzenie, Nie widzę w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Wiem jednak, co znaczy wyczucie i taktyka. Mimo, że wywiad ten ni ogrzał mnie ni oziębił, uważam, że minął się z celem. Fajnie wiedzieć, że gdzieś tam, są kobiety myślące w ten sam sposób, jednak wrogów trzeba trzymać bliżej siebie i uważać. W tych czasach trzeba uważać za troje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie super, bezcelowy komentarz. Nie odwiedzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja rozumiem że aboracja i te sprawy ale jej nie rozumiem - kilka lat temu sama namawiała swoje koleżanki żeby rodziły dzieci a teraz mówi 'dokonałam aborcji bo 60 m nam wystarczy nie ma miejsca na kolejne dziecko' serio? Nie chcesz dziecko jest antykoncepcja proste? Proste ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście jej wytłumaczenie jest kontrowersyjne, niemniej wiemy chyba jak jest z antykoncepcją - nie zawsze jest skuteczna, nie wszyscy mogą używać hormony, prezerwatywy lubią się zsuwać, tabletki "po" są kiepsko dostępne w tym kraju. Nie piętnuje ani Natalii ani żadnej innej babki, która zrobiła sobie aborcje.

      Usuń
  4. Przez Ciebie się z chłopem pokłóciłam ;) A konkretnie przez artystkę z notki - nie słucham jej, chłop też, ale dla przyzwoitości przeczytałam wywiad. I krew mnie jasna zalała, jak sobie przypomniałam przepłakane noce, kiedy czekałam na wyniki badań genetycznych, jak pomyśłałam o kobietach spotkanych w poradniach genetycznych, jak pomyślałam o przyjacióce wychowującej syna z autyzmem... a artystka miała zdrowe dziecko i je usunęła, bo ...było jej ciasno?!? Bo nie chciała tego robić partnerowi, wszak on się tyle namęczył przy 2, wszak ona wyjeżdża, on taki zmęczony, biedaczek... A chłop mi mój własny uprzejmie przypomniał, że przed ciążą sama byłam za aborcją na życzenie... no tak, na życzenie, ale do licha, nie z bezmyślności, nie jako kaprys, ja wiem, że jej macica, ale sam przekaz jest przykry w odbiorze, ten wywiad obawiam się narobi więcej złego niż dobrego - skoro mnie potrafił doprowadzić do furii to przeciwników aborcji tym bardziej... nie zamotałam za bardzo? a na marginesie - coś mnie ominęło? poniosło Cię kobieto, idziesz do lekarza, dostajesz receptę, kupujesz tabletkę, łykasz. Przydażyło się wszystkim znajomym, nie słyszałam, by lekarz lub aptekarz odmówił... czy znowu były jakieś zmiany??? pozdrawiam Dahutt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, nie chce się przyczyniać do żadnej kłótni małżeńskiej :D
      Dzięki za komentarz. Rozumiem, że gdy bardzo chcę się mieć dziecko, a coś idzie nie tak, to być może można inaczej spojrzeć na tą sprawę. Jest mi w takiej sytuacji przykro, bo ogólnie nie lubię jak ludzie są smutni i niespełnieni. Ogólnie potrafię się cieszyć szczęściem innych i smucić ich smutkiem. Ale w kontekście tak delikatnej decyzji jaką jest decyzja o aborcji, nie potrafię wartościować powodów jej podjęcia. Każdy z nas ma inną moralność, inną wrażliwość i nie nam oceniać co kim kierowało. To po prostu nie nasza sprawa.
      Oczywiście "tabletka po" to najlepsze rozwiązanie w takich sytuacjach. Ja niestety znam kilka historii gdzie dostęp do nich był utrudniony i sama jestem "ofiarą" takiego utrudnionego dostępu. Na szczęście wszystko skończyło się po mojej myśli i mam nadzieje, że w większości przypadków też tak się dzieje.
      Niestety czasem mija więcej niż 72h, a można nie mieć pojęcia, że doszło do zapłodnienia. Czy to znaczy, że należy być "zawsze otwartym na życie" jak głoszą środowiska katolickie? Nie. To znaczy, że możesz wtedy postąpić tak, jak podpowiada sumienie ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty