Jeśli nie chcesz mojej zguby, porzuć swych znajomych, luby



Zła kobieta. Każda z nas taką zna. Ja nawet sporo. Postanowiłam połączyć ich głowy jedną serią, stworzyć wielką, wredną hydrę. W zanadrzu mam kilka napisanych historii. Zapraszam na odcinek pierwszy, chwytaj za tarczę, chwytaj za miecz - będziemy rozprawiać się z potworem.



Jak zwykle w takich chwilach, wszystkie imiona bohaterów zostały zmienione i być może odrobinę rzeczywistość w której ich zarysuję. Być może dwie osoby połączę w jedną. Pamiętajcie, że hydra, to popierdolona kreatura. Kontekst natomiast i problem jakie stworzyli jest w pełni odwzorowany.


Idźcie po popcorn i wracajcie.

* * *


Uwiesi się w sposób nierozerwalny na ramieniu swojego chłopaka, gdy spostrzeże, że gęstość samic na metr kwadratowy przyjmuje tendencję wzrostową. Włoży rękę do tylnej kieszeni męskich spodni w supermarkecie, gdy jej towarzysz spojrzy na okładkę CKM. Zrobi awanturę, gdy zauważy, że powiedział byłej "cześć" na ulicy. Nie zrobi loda, bo chciał iść z kumplami na piwo.
Dzisiaj przyjrzymy się przypadkowi wręcz podręcznikowemu takich przypadłości



Nazwijmy go Krzysiek.

Krzysiek to był zawsze chłopak z głową na karku - wiedział czego od życia chce, kiedy tego chce i dlaczego. Konsekwentnie podejmował decyzje, które w rezultacie miały doprowadzić go do obranego sobie na początku drogi celu - własne mieszkanie, własna firma, Bentley, omdlewające kobiety. Osobnik z wszechstronnymi zainteresowaniami, inteligentny i dobrze wykształcony, modny i zadbany, dusza towarzystwa, słynął z wystawnych przyjęć, a przy tym był taki, że chciałaby się go na pierwszej randce przedstawić własnej matce i powiedzieć "mamo, nie szukam dalej". Mimo szczerej sympatii do niego, stety bądź niestety, nigdy nie przyprawiał mnie o mocniejsze bicie serca, ale to był taki typ, który może się podobać 95% populacji kobiet.



Nazwijmy ją Agatka.

Najprawdopodobniej chęć przedstawienia go mamie na ich pierwszej randce pojawiła się u Agatki. W Agatce od wielu lat kiełkowało przeświadczenie, że to mężczyzna nadaje kobiecie celowość i sens życia. Po nieszczęśliwych przejściach z połową męskiej populacji kilkunastu krakowskich osiedli, spoczęła na przedłużaniu rzęs i skracaniu swojej listy wymagań dla ojca jej przyszłych dzieci.
Psikała się Dolce & Gabbaną, ale czuć od niej było tylko zapach desperacji.




Aż któregoś dnia pojawił się ON. Na swojego walla wkleja zdjęcia sukienek ślubnych, oznaczała swojego wybranka i pytała zalotnie "podoba Ci się <3 ?" podczas gdy spotykali się raptem kilka miesięcy. Fotografie precyzyjnie przedłużonych firanek rzęs wykonanych metodą 1:1, mieszały się ze zdjęciami bobasów, pierścionków i cytatami Paula Coelho.
I można by powiedzieć, że gdzieś we wszechświecie są istoty, które mogłoby to kręcić.


Ala Agatka dodatkowo absolutnie nie była kobietą, która dotrzymywałaby Krzyśkowi kroku. Nie każdy marzy o niezależnej bizneswoman, ale naszą parę bohaterów dzieliły intelektualne lata świetlne. On przez godzinę potrafił napisać perfekcyjny biznes plan dla swojej kolejnej spółki, zapisać się na szkolenia w Dubaju i wrzucić na fejsa fajną piosenkę. Ona w tym czasie stukała paznokciami o blat stołu i przeczytała tytuł newsa na Pudelku, że Czarek z Abstrhujów oświadczył się Maffashion.


Nie ważne jednak co dzieli ludzi, a co łączy. Agatka miała ogromne cyce. Była na tyle atrakcyjna, by utrzymywać go przy sobie, niemniej nie oferowała nic, by się stać się w jego oczach i oczach innych przyjacielem stada. Kimś, kto by Krzyśka wspierał i "ciągnął w górę". Ale nie mówmy o ciągnięciu.
Nikt nie wie jak to się stało, ale Krzysiek się zakochał.


Wszelkiego rodzaju posiadówy, domówki i imprezy upływały pod znakiem spisków Agatki. Zamykanie palących dziewczyn na balkonie. Śmianie się tylko z żartów, które powiedzieli faceci. Ukrywanie papieru toaletowego w toalecie przed wizytami w tym pomieszczeniu koleżanek Krzyśka. Siadała mu na kolanach, przerywając rozmowy (najchętniej te prowadzone z kobietami, naturalnie). Była seksualnie wulgarna i infantylna. Mówiła do niego "misiaczku" przy kumplach. Polewała wódkę tylko jemu. To się nie mogło dobrze skończyć.


W końcu Krzysiek i Agatka przestali pojawiać się na imprezach. Odpisywać na zaproszenia. Stwarzać pozory. Można było obserwować ich lukrowane szczęście tylko przez okno portali społecznościowych. Powiedzieliśmy sobie - Panie, świeć nad jego duszą. I kręciliśmy melanż dalej, bez niego.






To był ciepły letni wieczór.

Wracając wieczorem z kumpelą ze spotkania, zobaczyłyśmy, że ktoś idzie w naszym kierunku. To był Krzysiek. Pijany i smutny. Nawet nie wyglądał jak siedem nieszczęść. Wyglądał jak tysiąc nieszczęść plus jedno gratis. Kupiliśmy połówkę wiśniówki i siedliśmy na ławce. Mówił, że jego życie traci sens, że nie ma w nim żadnej radości oprócz grania rano na kiblu w gierki na telefonie. Że traci wspólników w firmie, przyjaciół, wszystkich ludzi, którzy są dla niego ważni. Że nakrzyczała na niego jak gadał pół godziny z siostrą przez telefon. Że nie pozwala mu spotykać się z kumplami. Że nachalnie namawia go na ślub, co sprawia, że jeszcze bardziej chce uciec. Że kręci nosem jak chodzi do klubu składanych modeli samolotów. Że jak byli w Dubaju, to nawrzeszczała na kobietę w burce, że otarła się o niego, a później okazało się, że to był jakiś szejk. Że zabroniła mu się do nas odzywać. Że zostało mu już tylko jedno jądro...





Mówiliśmy dużo rzeczy. Mówiłyśmy o prawdziwej miłości, papierze toaletowym, ideałach i anty ideałach. Mówiliśmy o rodzajach wódki smakowej jaką można pić w parku i o niskiej stopie inflacji. Mówiliśmy o zmianach w życiu i marzeniach. Wiedziałyśmy czego jednak nie warto mówić: "wiedziałyśmy, że tak będzie". Na chuj było coś takiego mówić.


Jak się później okazało, wiśniówka oprócz właściwości upajających alkoholowo, miała też właściwości cudotwórcze. Krzysiek dostał kopa w dupę, zdaje się, że nie tylko od nas. Zerwał z Agatką. Nie obyło się bez cytatów o silnych kobietach na Facebooku, by następnie nas wszystkich zablokować. W prawdziwym życiu jednak, wszystko wróciło do normy. Biznes plany i każde inne plany. Krzysiek rozwinął skrzydła na nowo. Na każdej zorganizowanej przez niego imprezie, stał na stole pewien trunek. Chyba nie muszę pisać jaki.



Bentley stoi w jego garażu.


Komentarze

  1. Dobrze, że Krzysiek w końcu przejrzał na oczy ;) Destrukcyjni ludzie są zarówno z rodzaju męskiego jak i żeńskiego. Najbardziej przykro się robi, kiedy widzi się fajnego chłopaka/fajną dziewczynę z osobą, która kompletnie nie jest ich warta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami trzeba swoje przejść, by przejrzeć na oczy ;) Zgadza się, że destrukcyjni ludzie mają reprezentantów obydwóch płci, ale kobiety... Wydaje mi się, że kobiety mają jakiś specjalny talent w tej dziedzinie :) Niemniej taka seria o mężczyznach też powstaje!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty