Prawica kontra Macica

Gdyby to był tytuł niskobudżetowego filmu klasy B w latach osiemdziesiątych, byłoby całkiem śmiesznie. Niestety mówimy tu o kraju w środku Europy, który jedną nogą tonie w dobrach technologicznych i okryciach naukowych, a drugą - przenosi się do czasów, gdy ludzie wylewali gówno wiadrami na ulicę. Zapraszam na wnikliwą analizę ustawy antyaborcyjnej.


Gniew


Dziś gówno wylewa się głównie w internecie. Mimo tego, że jest ono wirtualne, nie zmienia to faktu, że śmierdzi przeokropnie i równie mocno roznosi zarazę. Sejm przyjął do komisji i tym samym dalszych prac ustawę o ciepłej nazwie "Stop aborcji", tym samym odrzucając projekt ją liberalizujący. Choć na chwilę obecną zmiana prawa nam nie grozi, porozmawiamy dzisiaj o konsekwencjach wejścia w życia tejże ustawy oraz, a może przede wszystkim, dokładnie ją przeanalizujemy. Wielokrotnie podczas ostatnich dni padało stwierdzenie, że "są chwile, gdy nie warto się odzywać, ale są też chwile, gdy trzeba krzyczeć". Zgadzając się z tą paulocoehljańską filozofią, podwijam rękawy, dopijam herbatkę i na chwilę zapominam, że jestem damą. Przywdziewam moro, biorę mój karabin i strzelam.

Bardzo trudna jest merytoryczna dyskusja z ludźmi, którzy tą ustawę świadomie lub mniej świadomie popierają. Nie generalizując zbytnio, to często ludzie, którzy chcą bronić zlepku komórek, ale tym samym życzą śmierci imigrantom. Lub popierają karę śmierci tak ogólnie. Nie muszę mówić, że to odbiera im jakąkolwiek autentyczność i umiejętność konsekwentnego myślenia. Odwołują się do szacunku i braku podmiotowości, ale lubią pomiatać kobietami, najchętniej widząc ją przy garach i bez własnego zdania. Czasami zasłaniają się tym, że tacy jak ja są "zmanipulowani" przez "lewackie" media i robią dziwne miny jak się okazuje, że telewizji nie oglądam od prawie 10 lat. Nie wierzą, że do zakładek można mieć dodane takie media jak: Polityka, Newsweek, NaTemat, Superstacja, takie rzeczy jak Onet, Interia, WP, Pikio, a równocześnie Telewizję Republika, Rzeczpospolitą , wSieci i nawet takie gówno jak Frondę.
Bo chyba nie wierzą, że można na raz przeczytać więcej niż kilka zdań wielokrotnie złożonych.
I to jeszcze kobieta. I to jeszcze różne światopoglądowo rzeczy. I że zdanie można sobie samemu wyrobić. To już dla nich zdecydowanie za dużo.

Ale chyba nikt, absolutnie nikt nie spodziewał się od kobiety tak ogromnej inteligencji, która pozwala czytać ze zrozumieniem ustawy prawne. I je interpretować.




Absurd


Proponowane zmiany do ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks Karny

Zmiana na tytuł:

"(...)o powszechnej ochronie życia ludzkiego i wychowaniu do życia w rodzinie"

No tak, musimy za wszelką cenę podkreślić fakt, że ludzi trzeba wychowywać do życia w rodzinie. Wszelkie odstępstwa i indywidualności od normy są źle widziane.

"Art. 1. Każdy człowiek ma przyrodzone prawo do życia od chwili poczęcia, to jest połączenie się żeńskiej i męskiej komórki rozrodczej. Życie i zdrowie dziecka od poczęcia pozostają pod ochroną prawa".

Nauka mówi jasno, że nie da się precyzyjnie ustalić chwili poczęcia. Moment połączenia się komórki jajowej i plemnika, nie musi nastąpić w chwili stosunku. Zazwyczaj ma miejsce kilka dni później, do ok. 5 dni po stosunku. Dlatego m.in. testy ciążowe i badania lekarskie pod tytułem "czy jestem w ciąży" zaleca się robić dla pewności po tygodniu od stosunku. Gdyby ktoś zapomniał o lekcjach biologii, podlinkuję kompendium wiedzy o ciąży TUTAJ.

Uprzedam - jeśli w konsekwencji zakazano by także antykoncepcji awaryjnej czyli tak zwanych tabletek 72h "po", tłumacząc, że to też "zbrodnia" na dziecku - to nie byłoby to prawdą, ba, stało by w jawnym przeciwieństwie z nauką.

Art. 4 zostaje zmieniony w następujący sposób

"Do programu nauczania szkolnego prowadza się wychowanie do życia w rodzinie (...)"

Eee... A to nie było takiego przedmiotu?

"(...) obejmujące wiedzę o zasadach odpowiedzialnego rodzicielstwa oraz wartości rodziny i ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Nauczanie w tym zakresie musi respektować normy moralne rodziców i wrażliwość uczniów.(...)"

Chwila, chwila. Normy moralne każdy ma własne. Załóżmy, że jestem rodzicem, którego moralność, wedle ustawy trzeba respektować. W związku z moją moralnością i hipotetycznym dzieckiem, uważam, że każdy człowiek może mieć swoje własne zasady i postępować zgodnie z nimi. W kontekście seksualności odzwierciedla się to popieraniem edukacji seksualnej, mówieniem otwarcie o seksualności człowieka, także tej odmiennej od heteroseksualnej, promowaniem dobrej antykoncepcji hormonalnej i mechanicznej, podejmowanie współżycia przed ślubem lub całkowitą rezygnacją ze ślubu. 
Czy moje normy moralne mieszą się zatem w projekcie? :)


Kodeks Karny

"Art. 152, par. 1. "Kto powoduje śmierć dziecka poczętego podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesęcy do 5 lat"

Mały disclaimer: w mediach zazwyczaj podaje się 3 lata, także jest nawet gorzej.

"Par. 2 Jeśli sprawca czynu określonego w par. 1 działa nieumyślnie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3."

Dzięki, łaskawcy.

Perełeczka:

"Par. 2. Odpowiada w granicach zagrożenia przewidzianego za sprawstwo czynu określonego w par. 1 także ten, kto udziela pomocy w jego popełnieniu lub do jego popełnienia nakłania."

Czyli taksówkarz który podwozi do klinki aborcyjnej? Partner, który dokłada się do zabiegu? Ja, pisząca ten artykuł, który krytykuje tą ustawę? Jakie są granice?!

Kolejny hit:

"Par. 4 Nie popełnia przestępstwa określonego w par. 1 i 2 lekarz, jeśli śmierć dziecka poczętego jest następstwem działań leczniczych, koniecznych do uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia matki dziecka poczętego."

Nie ma tu ani słowa o ratowaniu zdrowia. Bezpośrednie zagrożenie życia to na przykład krwotok, utrata przytomności, zator, rozerwanie jajowodu. Chcecie umierać w ciąży?

Co na to Instytut Ordo Iuris, twórca ustawy? Sympatyzujący z nimi i lubiany przez wszystkie Panie Profesor Chazan próbuje obalić ten "mit" pod TYM linkiem.
Możecie przewinąć na koniec i posłuchać co mówi - według niektórych prawników, bezpośrednie zagrożenie do życia jest wtedy, gdy stan osoby z dużym prawdopodobieństwem przekształci się w stan bezpośredniego zagrożenia życia. Według jakiegoś tam wyroku kiedyś. Wszystko w domyśle. Uspokajające? Oczywiście, że nie. 

Coś co daje ogromne pole do interpretacji:

"Art. 157a, par. 3 Nie popełnia przestępstwa określonego w par. 1 i 2 lekarz, jeżeli uszkodzenia ciała lub rozstrój zdrowia dziecka poczętego są następstwem działań leczniczych, koniecznych do uchylenia niebezpieczeństwa grożącego zdrowiu lub życiu matki dziecka poczętego albo dziecka poczętego."

Mamy w końcu "zdrowie"! Czy powyższy zapis to jednak powód do radości? Zwróćcie uwagę na stwierdzenia "uszkodzenie ciała" i "rozstrój zdrowia dziecka poczętego". Czyli lekarz może uszkodzić lub rozstroić zdrowie zarodka, ale... Czy może wtedy terminować ciążę?
Ojej, chyba zapomnieli dopisać.
Każdy lekarz będzie się bał robić COKOLWIEK w tej materii. Ja nie mam żadnych wątpliwości co do tego.

Jeśli porównacie obydwie ustawy rzućcie okiem także na wymiary kar. Penalizacja w nowym akcie prawnym zostaje zwiększona - nawet do 12 lat.

Propozycja nowej ustawy znajduje się pod linkiem TUTAJ. 
Obecnie obowiązująca ustawa znajduje się pod linkiem TUTAJ.


Tak dla dzieci, nie dla dzieci


Zatrzymajmy się jeszcze przez chwilę przy zapłodnieniu in vitro. Odrazu mówię, że nie przestudiowałam od początku do końca ustawy o in vitro, chociaż pewnie to zrobię w najbliższych dniach. Pozwólcie jednak, że teraz zacytuję "lewacki" Onet w wyżej wspomnianej sprawie:

"Zgodnie z projektem w procedurze in vitro będzie można tworzyć tylko jeden zarodek, który należy umieścić w ciele kobiety w ciągu 72 godzin. Autorzy projektu chcą, by do artykułu określającego, w jaki sposób powinno być prowadzone leczenie niepłodności, dodać m.in.: "ze szczególnym uwzględnieniem prawnej ochrony życia" oraz zapisać, że żadne z działań podejmowanych na podstawie ustawy nie może naruszać praw i dobra dziecka poczętego.
Obecnie przepisy zezwalają na zapłodnienie sześciu żeńskich komórek rozrodczych (w określonych przypadkach można utworzyć więcej zarodków).

W projekcie, który trafił do dalszych prac, zaproponowano też zmiany w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym, które mają uniemożliwić nawiązanie prawnego stosunku rodzicielskiego dziecka poczętego in vitro wobec mężczyzny będącego partnerem matki, ale niebędącym genetycznym ojcem. Wnioskodawcy powołują się na opinię Sądu Najwyższego do projektu ustawy o leczeniu niepłodności, w której SN wskazał, że taka konstrukcja jest "bardzo skomplikowana i pozostawia wykreowanie rodzinnego stosunku prawnego ojcostwa pomiędzy osobami obcymi poza wszelką kontrolą"."

Źródło: TUTAJ.

Trochę smutny stan rzeczy. Gdy ktoś nie chce mieć dziecka, bo na przykład jest wynikiem gwałtu - to ma rodzić. Ale jeśli bardzo go pragnie, jednocześnie siłami natury nie mogąc go mieć - to nie może korzystać z dóbr nauki w pełni, aby w końcu móc nazwać siebie rodzicem. 



Moja prywatne zdanie


Kilku znajomych zwróciło mi uwagę na temat mojej zwiększonej aktywności na Facebooku, na którym ostatnio zbyt aktywna nie byłam, że "chyba nie warto", "przecież to nic nie da", "po się tak pieklić", "kłócąc się przypominam tą drugą stronę". I tak dalej. I tutaj wracamy do początku tego wpisu: są chwile, w których trzeba krzyczeć. Powiedzieć stop. Obalić władzę jeśli trzeba. Dzisiaj całkowicie zakażą nam aborcji, a co zrobią jutro? Zabiorą nam antykoncepcję, prawa wyborcze, możliwość samostanowienia?

Dzisiaj będzie jak w zatłoczonym autobusie pełnym (pseudo)kibiców po Derbach. "Kto nie skacze ten z PiSu!". Reagujcie, na litość Boską (czy na co tam chcecie).

Chcecie jednak trochę prywaty? Trochę mrożącej krew w żyłach empirii? Jestem osobą odpowiedzialną i nie zadaje się z dziwnymi ludźmi, a wszelkie grzechy nieodpowiedzialnej młodości mam za sobą. Kiedyś jednak, nie tak dawno dodam, dosypano mi tabletkę gwałtu do picia wśród znajomych. Obudziłam się daleko od miejsca zdarzenia, okradziona i nie pewna tego co się stało. Nikt nie wiedział. Policja, zastrzeganie dokumentów, ginekolog, testy na HIV. Na szczęście wszystko było w porządku i nic nie trzeba było "usuwać", bo najprawdopodobniej to niczego nie doszło. Ale gdyby doszło - nie wahałabym się ani chwili. 

Moja mama była w zagrożonej ciąży ze mną. Groziła jej i utrata zdrowia i być może życia i mogło być po mnie. Zdecydowała się mnie urodzić, ale czy byłabym zła jakby tego nie zrobiła? Oczywiście, że nie. Bo nie miałabym świadomości istnienia. To dopiero świadomość istnienia sprawia, że chcemy żyć. Jakiś staż na Ziemi. Gdyby teraz ktoś Ci groził utratą życia, to zajebałbyś skurwiela. Ale jak nie masz żadnej świadomości?

Byłam kiedyś w klinice aborcyjnej. Nie w mojej sprawie. Z koleżanką. W zasadzie "klinika aborcyjna" brzmi jak loch z łańcuchami, gdzie spływa krew po ścianach. Był to jednak luksusowy gabinet ginekologiczny z najświeższą kobiecą prasą i nastrojowymi świeczkami, w eleganckiej dzielnicy domków jednorodzinnych. W kolejce kilkanaście kobiet. Co się dowiadujemy na miejscu? Że cena aborcji rośnie wraz ze stażem ciąży. 4500 zł - zawyrokowano. Nastąpiło później porównanie, okazało się, że im bardziej na północ w kraju lub na zachód tym taniej. 
Jeśli by się okazało, że ustawa antyaborcyjna wejdzie w życie, powstanie więcej gabinetów poza prawem. I ceny stanowczo pójdą w górę. Bo przecież ustawą się aborcji nie powstrzyma. 

Moje prywatne zdanie jest takie, że nie chce mieć dzieci. Nie lubię dzieci, nie mam instynktu
macierzyńskiego, nie chciałabym się nimi zajmować. Nigdy nie bawiłam się lalkami typu Baby Born (wolałam klocki Lego i dinozaury), a jak słyszę wycie dziecka w autobusie czy innym miejscu, to cytuję w myślach Schopenhauera. Toleruje dzieci innych i nawet lubię się z nimi bawić. Ale niemal nic nie daje mi większego komfortu niż to, że jak przyjdę do domu to nie czekają na mnie pieluchy. Nazwij mnie egoistką, a ja Ci odpowiem tak:
To co napisałam wyżej, to być może jakaś chwilowa, jedynie dwudziestosześcioletnia fiksacja, nastrój (pewnie przez tego Schopenhauera). Ale przede wszystkim jestem naznaczona genetycznie tyloma chorobami, że nie chciałabym genów przekazywać dalej. Nie dość, że dziecko byłoby nieszczęśliwe, bo nie potrafiłabym go pokochać, to jeszcze najprawdopodobniej do końca życia musiałby by brać leki tak jak ja, co tez wiązałoby się z dużymi kosztami i częstymi wizytami u lekarza. Nie takiej przyszłości bym dla niego chciała.
Oto mój egoizm. Ja to nazywam moją odpowiedzialnością.

Moje prywatne zdanie jest takie, że wolałbym jeśli mi się odwidzi za 10 czy 20 lat zabrać
dziecko z domu dziecka i tym samym korzystać z istniejących już zasobów ziemi. Dziecko bardzo łatwo sobie zrobić, ale chcieć zaadoptować "obce" już nie tak łatwo, nie? Panie księżowie i państwo prolajfowcy?
A jeśli kiedykolwiek rozważałabym posiadanie swoich "naturalnych dzieci" w Polsce, to nadciągający cień wspomnianej wielokrotnie ustawy stanowczo mnie od tego odwiódł. 

Moje prywatne zdanie jest takie, że znam dużo kobiet po aborcji i ich nie oceniam. Znam ich rozterki, dramaty, pytania. Ale znam też obojętność. I w końcu ogromne szczęście. Każdy ma inne podejście do tematu.

I kim ja czy Wy, do cholery, jesteście, by cokolwiek komukolwiek nakazywać czy zakazywać. 




Apel do wszystkich


Po fali czarnych protestów, które dzieją się w Polsce zjednoczmy się kolejny raz i pokażmy, że jeśli władza odbierze nam wolność - my odbierzemy im władzę. Cytując ze strony wydarzenia: wzorem kobiet z Islandii, które 41 lat temu sparaliżowały swój kraj, zróbmy jednodniowy protest.

Trochę historii na ten temat TUTAJ.
Wydarzenia organizowane w różnych miejsach:

W skrócie: 3go października bierzemy urlopy, nie przychodzimy na uczelnię i do szkoły i robimy to na co mamy ochotę paraliżując połowę kraju. I to jeszcze w poniedziałek. Marzenie!

Co jeszcze można zrobić?


1. Zobaczyć jak głosowali poszczególni posłowie TUTAJ. Następnie pisać do tych z nich, którzy są przeciwko nam, że nie zgadzamy się z nimi. Maile, zwykłe listy, możemy dzwonić. Sparaliżujmy im pracę, aż się zreflektują nad naszym losem. Wrzucę tu później na Kącik wzór maila do posłów.

2. Przeczytać TO. A następnie podpisać TO.

3. Przeczytać TO. A następnie podjąć działanie.

4. Pisać do Obamy, instytucji Unijnych, takich organizacji jak Amnesty International. Ostatnio pisałam do nich wszystkich w sprawie kobiet w Salwadorze. Dziś muszę pisać o Polsce. Nie-kurwa-prawdopodobne.

5. Dziewczyny, nie umawiajcie się z facetami, którzy życzą Wam źle, jawnie pokazując, że wspierają ustawę antyaborcyjną. Nie chodźcie z nimi do kina, na lody czy do łóżka. Ta cała sprawa z rzeczoną ustawą jasno pokazuje, którzy ludzie nie powinni się rozmnażać - zdecydowanie nie ci, którzy tą ustawę popierają.


W razie pytań czy wątpliwości - zapraszam do dyskusji.



Komentarze

  1. Dzisiaj całkowicie zakażą nam aborcji, a co zrobią jutro? Zabiorą nam antykoncepcję, prawa wyborcze, możliwość samostanowienia?

    Nei, nie i nie. Nic nie zrobią. Projekt nowej ustawy nie wejdzie w życie. Pamiętasz, co było z ACTA? To tylko zasłona dymna żeby zrobić burdel wokół aborcji i przepchnąć po cichu inny projekt, który tym razem nie dotyczy podwyższenia wieku emerytalnego, ale ma uderzyć w polskie przedsiębiorstwa. Teraz politycy zajmują się CETĄ, a baby robią szum w mediach na totalnie inny temat. Zanim ktokolwiek się połapie umowa o handlu żywnością z Kanadą zostanie podpisana, projekt aborcyjny odrzucą, ale wtedy będziemy już w dupie. Jak zwykle z resztą :>
    Nie twierdzę, że obecny projekt mnie nie rusza, bo jestem wkurwiona tak samo jak każda kobieta, której chcą zabrać prawo do samostanowienia na rzecz zlepu komórek. Nie uważam aborcji za alternatywną metodę antykoncepcji, ale twierdzę, że powinna być legalna w pełni, a nie tylko 3 przypadkach. Z resztą, co mnie najbardziej uderza – strony prolife’owców to zwykle zrzeszenia katolików, którzy opowiadają jak to im Matka Boska pomogła w donoszeniu ciąży i jak to spłoniemy w piekle za grzech aborcji. Rozmowa z takimi osobami jest absolutnie bezsensowna, bo wszystko sprowadzone jest do doktryn religii, która nie powinna mieć absolutnie żadnego wpływu na prawo i politykę.
    http://x3.cdn03.imgwykop.pl/c3201142/comment_0shJRsXjvrYqJM9VCQhafD037rtgYyXY.jpg
    Jeśli mamy rozmawiać o aborcji to jedyny sensowny argument, który się pojawia to dobro dziecka i pytanie, co daje nam prawo przerwać życie? Odpowiedzi są dwie. Albo nic nie daje nam takiego prawa i zamieniamy rolę kobiety w żywy inkubator, – bo tak będzie wyglądać całkowity zakaz aborcji, albo uznajemy, że ciało kobiety i to, co ona będzie żywić to jej sprawa. Wszystko się we mnie gotuję jak słyszę, że ktoś ma zadecydować o tym, czy zupełnie obca mu osoba ma być żywicielem czegoś, czego nie chce w sobie mieć.
    I nadal – CEEETAAAAAA. To się dzieje i to się stanie. Nie aborcja! Nananananana:
    http://niewygodne.info.pl/artykul7/03312-W-Sejmie-aborcyjna-nawalanka-a-w-tle-idzie-CETA.htm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wejdzie czy nie wejdzie - tego ani ja, ani Ty nie możesz być pewna. Ileż to już razy nasz obecny rząd nas zaskoczył? Nikt nie spodziewał się Hiszpańskiej Inkwizycji ;)
      Pamiętam ACTA, pamiętam też wiele innych rzeczy. Teraz mamy nie tylko CETA, ale także podniesienie ZUSu, założenie fundacji przez Kukiza żeby mógł zgarniać więcej hajsu. W tle majaczy nam ujednolicenie podatku dochodowego (eksperci wypowiadają się także, że tym samym jego podwyższenie) oraz zakaz handlu w niedzielę...
      Oczywiście trzeba być czujnym i nie zamykać się na kwestie gospodarcze, gdy na tapecie pojawiają się kwestie społeczne, ale... To nie znaczy, że mamy milczeć. Mamy krzyczeć, komentować, opluwać kretynów, którzy przepchnęli ten projekt i go wspierają. Mamy wychodzisz na ulicę, protestować i pokazać, że NO PASARAN.
      Ja bym w ogóle nie zadawała pytania co daje nam prawo do przerwania życia. Jeśli coś nie jest w stanie przeżyć bez mojego organizmu, to nie jest to pełnowartościowe życie. Nikt nie mówi o rozrywaniu płodów szczypcami. Przez pierwsze 3-4 miesiące ciąży można sprawę załatwić farmakologicznie, gdy prawie jeszcze nic nie jest w płodzie wykształcone. No i wszystko sprowadza się do zdania: nie chcesz aborcji, to jej sobie nie rób.
      Nawiasem mówiąc - są już na FB ogłaszane protesty antyCETA ;)

      Usuń
    2. Po prostu wydaje mi się że to taka sama zasłona jak ACTA i nic z tego nie będzie, bo ten schemat się już któryś raz powtarza :)

      Generalnie najgorsze jest to że ruch antyaborcyjny to w większości ludzie mówiący że spłoniemy w piekle, musimy ufać Bogu i czeka nas sąd ostateczny a z takimi nie można dyskutować, no nie da się no T.T

      Usuń
  2. (1/2) Trafiłam na Twój wpis zupełnym przypadkiem, szukając w sieci opinii każdej ze stron na temat zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce.
    Przyznam szczerze, że gdy zobaczyłam nazwę Twojego bloga od razu pomyślałam o nawiedzonej feministce, której generalnie wszystko co mniej lub bardziej konserwatywne przeszkadza, ale równocześnie w tej samej chwili w mojej głowie zapalił się wielki neon „muszę przeczytać”! :) Zazwyczaj nie komentuję czytanych artykułów, ale tym razem chciałabym coś dodać od siebie, a na zakładanie bloga jestem zbyt leniwa, więc pozwól, że wykorzystam Twój. ;)

    W zdecydowanej większości zgadzam się z tym, co napisałaś. Ustawa rzeczywiście jest mocno krzywdząca dla kobiet (nie tylko!, ale o tym później) skazując je praktycznie na karę pozbawienia wolności w przypadku jakichkolwiek komplikacji w trakcie ciąży (o ile w ogóle uda jej się przeżyć). Nie mam dzieci, ale czytając tą ustawę szczerze mówiąc bałabym się je mieć. Dla mnie ta ustawa wcale nie jest krokiem w stronę obrony życia, wręcz przeciwnie, jest krokiem, w którym umieralność zarówno matek jak i dzieci będzie o wiele wyższa niż teraz. Witamy w średniowieczu.
    Nie mogę się nadziwić jak to jest możliwe, że taka dyskusja, taki problem, taki projekt w ogóle jest przedmiotem debaty w XXI wieku w sercu Europy. Nie rozumiem jak ktoś (nie będąc Kim Dzong Un’em) może w ogóle wpaść na pomysł, żeby innym narzucać swoją wiarę, poglądy, wartości i uważać to za jedyny słuszny styl życia???

    Jako młoda (no w miarę) kobieta, oczekuję od państwa, w którym żyję zapewnienia całkowitego dostępu do najnowszych technologii, wiedzy medycznej i możliwości polepszenia i ratowania mojego życia. Oczekuję, że parlamentarzyści będą prześcigali się w pomysłach jak te najnowocześniejsze technologie sprowadzić do nas i w jaki sposób zapewnić do nich dostęp ludziom na każdym poziomie społecznym. Oczekuję, że to czy wierzę w Boga czy nie pozostanie moją świadomą decyzją, a nie zostanie mi narzucona przez prawo. Ale to ja. Wieczna romantyczka i nieuleczalna poszukiwaczka dobra we wszystkim co wokół.

    Tymczasem dziś obserwuję dyskusję w gruncie rzeczy nie znanych mi ludzi, którzy chcą zadecydować o tym kiedy i czy w ogóle będę w ciąży. Chcą decydować o tym, że ratując swoje życie przy jednoczesnym skazaniu nienarodzonego dziecka na śmierć, skazuję się na wieczne potępienie. Ci sami ludzie będą decydować o tym, że gwałt był pewnie moją winą, a nienarodzone dziecko, które jest wynikiem tego gwałtu powinnam kochać do końca życia, zastanawiając się jednocześnie czy ma oczy podobne do mojego oprawcy.

    Dziś przeczytałam wypowiedź znanego polityka, który kiedyś wesołym głosem śpiewał jak to Zośka trzepała dywan i jak to chce żeby go całować, a dziś mówi: „Nie mogę zgodzić się ze względów etycznych na projekt, który mówi: róbta, co chceta ze swoim dzieckiem, bo to moje ciało. Trzeba było zdawać sobie sprawę, komu się dawało to ciało i kiedy się dawało, i jak się dawało, że się nie rozleciało”. Od razu mam ochotę wykrzyczeć temu Królowi Weselnych Przyśpiewek: a kim Ty jesteś żeby decydować o tym co jest właściwe?! o tym komu i kiedy daję swoje ciało też zadecyduję JA bo to właśnie JEST MOJE CIAŁO!.

    Żałuję, że tak mało jest dyskusji nad tym, że ewentualna aborcja jest decyzją (często dramatyczną) nie tylko kobiety, ale też mężczyzny. Mam wrażenie, że w tym całym sporze rola mężczyzny sprowadzana jest do dodatku, tego który do tej ciąży doprowadza, ale nie ma nic do gadania, bo to przecież nie jego ciało. Ok, ciało nie jego, ale dziecko już przecież tak (mam na myśli oczywiście takie sytuacje, w których ojciec dziecka jest znany i jest obok).

    Brakuje mi też wyraźnego głosu, który powie, że popierając liberalizację prawa aborcyjnego, tak naprawdę popieram WYBÓR jaki każda władza polityczna powinna, szczególnie w takiej sprawie, zapewnić rodakom. To, że popieram liberalizację prawa aborcyjnego nie oznacza, że przy pierwszej okazji pójdę do kliniki i usunę ciążę. Popieram liberalizację = chcę żeby każdy mógł w tej sprawie decydować sam!

    OdpowiedzUsuń
  3. (2/2) Razi mnie też sprowadzanie całej sprawy do skrajnych przypadków. Z jednej strony katoliccy (tak najcześciej się ich określa) nawiedzeni, obrońcy bardzo restrykcyjnego prawa, którzy jako jedyni znają lek na całe zło tego świata, a z drugiej biegające feministki, dla których aborcja jest jak usunięcie zęba. Gdzieś pośrodku nich dziewczyny, robiące sobie słodkie selfiki z filtrami b&w, nie mające często pojęcia o co chodzi w tej całej dyskusji, ale bycie na czasie z najnowszymi trendami w sieci zobowiązuje.

    Nie jestem osobą konfliktową, nigdy nie byłam, ale nie mogę słuchać wypowiedzi ludzi, którzy zasłaniając się Bogiem, machając krzyżem przed oczami najchętniej opluliby każdego, kto się z nimi nie zgadza. Boję się takich ludzi. Znam niestety kilka takich osób, które prawie całe swoje miesięczne wydatki oddają Ojcu Wszystkich Ojców, a gdy brakuje im na chleb, mówią, że to wina Tuska. U ludzi, którzy mówią o sobie „ja jestem prawdziwym katolikiem”, bardzo często widzę czystą nienawiść, pogardę, pychę, wyższość. Im bardziej ktoś macha tym krzyżem tym, w mojej ocenie, ma mniej z Bogiem wspólnego.

    Jestem osobą wierzącą i nie popieram projektu ustawy antyaborcyjnej. Popieram wybór, który moim zdaniem powinien mieć każdy z nas. Nie oceniam innych po decyzjach, które podjęli, bo często nie wiem co ich do takiego, a nie innego kroku skłoniło. Mimo, że będąc na Twoim miejscu nie poszłabym z koleżanką do kliniki aborcyjnej, to również daleka byłabym od oceny jej postępowania. Nie zależnie od tego czy po wyjściu skakałaby z radości i zorganizowała NoMoreBabyShower, czy wyszłaby zalewając się łzami, nie oceniłabym jej ani dobrze ani źle, bo uważam, że to decyzja jej (+jej partnera) i jej sumienia. Byłabym obok, gdyby potrzebowała pomocy, ale ani nie świętowałabym tego, ani nie prawiłabym kazań jaka to kara ją spotka, za to co zrobiła.

    Kim jestem, żeby potępiać czyjeś życiowe wybory? Kim jestem, żeby komuś zakazywać żyć w taki czy inny sposób?
    Kim Wy jesteście politycy żeby decydować o tym jak ma wyglądać moje życie? Kim jesteście, żeby potępiać mnie za moje decyzje? Kim jesteście, żeby zabraniać mi żyć?

    Podsumowując: zgadzam się z większością argumentów, które przytoczyłaś. Uważam, że każdy z nas powinien mieć wybór w tak trudnej decyzji jaką bez wątpienia jest aborcja. Każda kobieta, która zdecyduje się na dziecko powinna czuć się bezpiecznie w szpitalu, prowadzona przez lekarza, któremu będzie mogła zaufać. Jedna z nas w krytycznym momencie zdecyduje o przerwaniu ciąży, inna o ratowaniu dziecka kosztem swojego życia. Ale to zawsze będzie jej decyzja, to ona będzie musiała z nią żyć dalej, a nie jacyś pseudo prolajfowi działacze, którzy o życiu, jego dramatach i ciężarze niektórych decyzji nie mają pojęcia, ale swoje „jedyne słuszne” przekonania chcą narzucać innym.

    Szanowni Duchowni, nie wystarczy powiedzieć, że kobieta, która dokonała aborcji jest morderczynią, potępioną na wieki wieków. Trzeba umieć zapytać co ją do tego skłoniło, trzeba chcieć poznać jej historię, trzeba pozostawić jej ocenę Bogu, a nie nam tutaj. Kobiecie, która stoi przed decyzją dokonania aborcji trzeba pomóc, przedstawić argumenty, które przemawiają przeciw takiej decyzji, ale decyzję pozostawić tylko i wyłącznie JEJ. Ilu z Was prowadzi przy swoich parafiach np. domy samotnej matki? Ilu w Was pomoże kobiecie, która urodzi niepełnosprawne dziecko? Pewnie niewielu. A ilu z was wie jaki marmur będzie najlepiej wyglądał w blasku pozłacanego żyrandola, którego światło pada na ręczie rzeźbione fotele obok ołtarza? No właśnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, dziękuję za tak bardzo obszerne komentarze! Skoro wchodząc na mojego bloga pomyślałaś o nawiedzonej feministce, to jest to (kolejny!) powód, dla którego powinnam zmienić nazwę ;)

      Myślę, że nie ma nic z romantyzmu w tym, że nie chcesz narzucać swojego zdania innym i oczekujesz by inni także go Tobie nie narzucali. To raczej coś naturalnego i rozumianego przez prawie cały świat.

      Idąc dalej, nie bójmy się powiedzieć: Kukiz to idiota. Współczuje jego córkom. Zabawne, że okazuje się, że ludzie potrafią mieć podwójne standardy moralne, gdy sytuacja życiowa zmusza ich do postąpienia w pewien określony sposób. Nigdy nie życzyłam nikomu źle, ale po takich wypowiedziach trudno nie myśleć inaczej.

      I oczywiście zgadzam się z tym, że mężczyzn powinno się pociągać do odpowiedzialności i ogólnie zwiększać ich świadomość, bo to nie tylko sprawa kobiet. Z tego co pamiętam, to oni wkładają penisa do pochwy.

      Co do liberalizacji ustawy: nie będę się rozpisywać, 10/10, zgadzam się w 100%. Tak samo z resztą jak z obłudom niektórych katolików.

      Co do kliniki aborcyjnej... Ta historia skończyła się inaczej niż mogłabyś się spodziewać. Ale nie chce zdradzać szczegółów, bo znajomi czytają bloga i mogą się domyślić o kim mówię. Z resztą nie poszłam tam, żeby ja do czegokolwiek namawiać - podjęła pewną zaskakującą decyzję sama i dziś wydaje się bardzo szczęśliwa.

      I jeszcze jedno... Naprawdę polecam założenie bloga - to fajnie pozwala się wyżyć, a jak widac masz pisane. Jak go założysz, to koniecznie wróć do mnie z linkiem, chętnie poczytam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty